remu towarzyszy piekący ból w boku. Chory otwiera oczy.
— Co to? Co się stało?...
Widzi się w pokoiku, napełnionym ogromną jasnością, u okna zawieszone białe firanki, z poza nich przegląda błękit nieba, zalany słońcem, a tuż przy jego łóżku stoi śliczna dziewczyna z modremi oczyma.
Chory pośpiesznie przymknął powieki.
Umarł więc... jest już na tamtym świecie... gdyż pamięta doskonale, że został zabity w lasach Kaukazu... Ha! więc mimo wszelkie rozumowanie istnieje świat pozagrobowy... a do tego wcale ładny!... Co większa, on sam wygrał na tej nagłej śmierci, gdyż widocznie nie dostał się do piekła... Może to czyściec?... Oczu otworzyć nie może, choć pragnie spojrzeć... Napewno czyściec!... Kiedy patrzał w okno, najwyraźniej widział dużą, czarną plamę... Zaczyna mu się mieszać w głowie, zmącone myśli nie układają się w obrazy. I znowu słyszy słodki głos, wymawiający szeptem:
— Ciociu, ja się boję: on umrze!... Jaki blady!...
— Niech Bóg uchowa, bo Jurek miałby straszny kłopot.
— Ciociu, nie rusza się wcale, nawet jęczeć przestał... A tu felczera nie widać!...
— Na kogo tam psy szczekają? Zobacz, może to on...
— Nie, to Jurek wraca z pola!...
Chory w tej chwili odzyskuje przytomność, podnosi powieki i oko w oko spotyka się ze spojrzeniem
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.