— Nie.
— I nikt z was go nie zobaczy!... nie pragnie zobaczyć!... — poprawił się.
— Owszem! — odparła żywo. — Pani Strasiewiczowa ciągle się tam wybiera; utrzymuje jednak, że trzeba naprzód zebrać trochę pieniędzy. Pani Strasiewiczowa mówi, że ojczyznę mieć może ten tylko, kto ma pieniądze.
— Pani Strasiewiczowa przesadza, ale ma też trochę racji... — odrzekł Stanisław i zamyślił się.
— Dla czego pan czasem taki smutny? — zapytała go po chwili dziewczyna.
— Wszyscy my trochę tacy... „okuci w powiciu“.
— Ale pan pewnie miał „choć jedną wiosnę w życiu?“ — dodała, uśmiechając się smutno.
— Pani zna ten wiersz?
— Całą prawie książkę umiem na pamięć!
— Nie znalazłem tej książki wśród tych tu oto — i wskazał półkę, gdzie leżało kilkanaście podartych i zniszczonych tomów.
— Nie, bo tamta schowana w kuferku. To moja pamiątka po ojcu... Mam jeszcze drugą, kupił mi ją Szymon na targu... Zaczyna się tak: A czy znasz ty, bracie młody... Tytułu nie wiem, bo pierwsza kartka wydarta. Pan wie, czyja to książka?...
— Tak. To utwór Wincentego Pola.
— Pan pewno dużo książek w swoim życiu przeczytał, pan miał sposobność i czas...
— A pani dużo czyta?
— Bardzo mało. Czasami w święto. Za życia pana Strasiewicza książek było więcej, bo on je
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.