sprowadzał; teraz dostajemy je tylko wypadkiem, a te które są w domu — przeczytane.
— Czyż młodzi Strasiewiczowie wcale nie czytają?
— Tylko Szymon... zresztą bardzo rzadko. Zawsze ogromnie są zmęczeni. W święto wysypiają się, a w powszedni dzień — robota. Ojciec ich pracował także po całych dniach. Toż tu, panie, była puszcza, kiedyśmy przybyli, las niebotyczny. Starszy pan Strasiewicz kupił ziemię. W mieście nie chciał mieszkać, bo przyzwyczaił się do roli. Pan Strasiewicz bardzo lubił rolnictwo; mówił, że rolnik zależy tylko od Pana Boga... Takie było jego przekonanie... Ach, jak jabym chciała mieć przekonanie! Coś tak gorąco pokochać całą duszą, jak pan Strasiewicz rolnictwo!... A pan czy ma przekonanie?
— Ba! Alboż to tak łatwo! Na to trzeba posiadać jeszcze więcej pieniędzy, niż żeby mieć ojczyznę!
Helena umilkła. Nakoniec podniosła oczy i spytała niezwykle poważnie:
— Dla czego pan zawsze tylko pyta, a nigdy nic o sobie nie powie? Czy pan ma jaką tajemnicę?
— Mam i chciałbym się zwierzyć komu... Ale od czego zacząć? od początku, czy od końca? od dziś, czy od wczoraj?... Właściwie początek mój... jeszcze w przyszłości...
— Pan zawsze tylko żartuje.
— Lepiej to, niż płakać!
— Pan nie ma nikogo?
— Mam matkę...
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.