pana przekąskę, gdyż ja mam ręce i całe ubranie zawalane — wyprosiła ją zręcznie Helena.
— Dawałam mleko, gdyż słyszałam, że to najlepsze w razie otrucia — mówiła po odejściu pani Strasiewiczowej. — Justyna, widzi pan, wyznała mi pod przysięgą, że się otruła, panu jednak muszę to powiedzieć, żeby pan wiedział, jak leczyć. Szymona także otruła... Powiedziała mi, że już dawno... kochali się z Szymonem... ale on ostatniemi czasy ochłódł dla niej... więc za poradą Sembata dawała mu... w jedzeniu... lekarstwo.
Podała butelkę, na której dnie zostało jeszcze trochę żółtego płynu. Stanisław obejrzał i powąchał.
— Szymon ciągle niedomagał, ale Justyna nie przypuszczała, że to od tego; dopiero kiedy wczoraj schwyciły go wymioty i kurcze, kiedy zsiniał, a my wszyscy myśleliśmy, że skona, domyśliła się wszystkiego i z rozpaczy wypiła resztę... Ogromnie mi jej żal...
— Rozumie się, gdyż, zamiast miłości lub śmierci, oboje będą mieli katar żołądka — roześmiał się Wichlicki.
— Więc będą żyli?!
— Naturalnie! Chodźmy do tego romantycznego pana, może się już obudził.
Helena była widocznie zgorszona tą niewczesną wesołością, której on nawet ukryć się nie starał. Bo był istotnie rad, że wszystko skończyło się tak dobrze, że jednocześnie Szymek na zawsze został zabity w pojęciu Heleny. Staruszkę uspokoił zapew-
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.