jazdem. Chciałem powrócić, by powiedzieć, że... kocham panią... i zabrać... w razie gdyby... A przedtym... Nie chciałem mącić spokoju pani, jeżelibym nie...
Mówił śmiesznie urywanym głosem i bez dźwięku. Dziewczyna długo milczała.
— Jaki pan dobry... — szepnęła wreszcie.
— I zarozumiały... Prawda?... Popełniłem szaleństwo, żem przyszedł, ale niech tam!... Kiedym pomyślał, że mogę nie wrócić, nigdy już pani nie zobaczyć... ogarnęła mię taka trwoga, taka gorączka!... Chciałem pisać... nie kleiło się... Selim w izbie chrapał... konie hałasowały w zagrodzeniu, chodzić po izbie nie było można, bo zawalona jukami... Wziąłem broń i wyszedłem... a gdym znalazł się na powietrzu, nieprzeparte pragnienie przygnało mię tutaj... i oto jestem!... Ale pani nie odpowiada... Więc jak?! Więc...
Helena zwłóczyła z odpowiedzią, piersi jej falowały, bladość powlekła lica.
— Jam nie dla pana. Panu inna potrzebna towarzyszka. Jam prosta, pół chłopka. Nie mam ogłady i ukształcenia... Możeby się pan z czasem mnie wstydził? A jabym tego nie zniosła...
— Inna potrzebna? — powtórzył. — Tego ani ja, ani pani wiedzieć nie możemy. Serce nasze często płata nam figle... Myślę jednak, że nie... Pani w innej chowana atmosferze... Pani nie zna kompromisu z sumieniem, tej wady, która nas zjada!... Owszem, czuję, że w chwilach ciężkich będę mógł śmiało oprzeć się na ramię pani... Bom ja słaby,
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.