— Niech mi pan opowie o tym miejscu, do którego pan jedzie, i o tym, co tam pan będzie robił...
— Chciałbym wedrzeć się na sam wierzchołek Risz-tau... Nikt tam jeszcze nie był; a jeśli mi się wejść uda, zbadam lodowiec i hale od strony rzeki Urucha... Jest to najgwałtowniejsza z rzek, wypływających z tego węzła. Górna jej część jeszcze nie była zbadana, gdyż jest niedostępna z powodu stromych ścian otaczających ją wąwozów i częstych a nagłych wylewów rzeki. Mam nadzieję znaleźć tam takie obnażenia gieologicznych formacji, że to zmieni do gruntu dotychczasowe pojęcia o gieologji Kaukazu, a może nawet i całej ziemi...
— A jeżeli pan zginie?...
Zamilkł na chwilę.
— Nie, nie zginę! — zawołał energicznie. — Nie odbieraj mi wiary! — dodał, pochylając się ku niej.
— Dobrze, nic już nie powiem...
— Od pierwszej chwili, gdym cię ujrzał pochyloną nad sobą, taką złocistą i białą, pomyślałem, że ty jesteś tą właśnie... Ach, że też to niema słów nowych na wyrażenie miłości!... A jednak ile w niej uroku!...
— Stokroć więcej, niż przypuszczałam... tylko zarazem i... bólu i trwogi... Usiądź niżej... Patrz na dolinę i mów... o sobie. Ty już pewnie nieraz kochałeś, a ja, panie, kocham raz pierwszy, więc nie śmiej się... Taki czuję smutek... strach. Nadchodzi coś zupełnie nieznanego...
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.