Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty? teraz? w nocy? Niczego się nie dowiesz, a brzydka może cię spotkać przygoda... Mamo, czy słyszysz? chce jechać...
— Ależ głupstwo, nie pojedzie!... Helenko, co ci się stało?... Wstydź się!... Cały rój nieszczęść na mój dom!... Szymek pijany plecie Bóg wie co... Kara boska... Rzecz niesłychana... Syn mój... mój syn — pijak!... Dawno domyślałam się, że coś jest... Syn Wojciecha Strasiewicza — pijak!... I ta dziewczyna!... Helu, idź natychmiast do pokoju!... Rój nieszczęść... — biadała staruszka.
Dziewczyna nie ruszała się, stała jak zastygła w blasku miesiąca, głowę oparła o filar ganeczku i powtarzała uparcie:
— Muszę! muszę! muszę!...
Na rzęsach wpół przymkniętych oczu drżały powstrzymywane łzy. Jurek patrzał na nią z pod oka, na twarzy jego malował się przejmujący ból i walka.
— Jeżeli chcesz koniecznie, pojadę! — rzekł nakoniec. — Choć w miasteczku śpią i pewnie nic się nie dowiem.
— Naturalnie, śpią!... Pojedziesz jutro!... Co się jej przywidziało!... Toż to nakoniec nieprzyzwoicie... Musimy, widzę, pogadać z sobą, moja panno!... Za co jeszcze karzesz nas, Boże! — biadała staruszka, biorąc Helenę za rękę.
Dziewczyna nie opierała się, spojrzała tylko na Jurka. Chłopak kiwnął jej głową. Znała od dzieciństwa ten ruch jego i była pewna, że pójdzie teraz choćby „na dno piekła“. W pokoju pani Strasiewi-