— Każdy tak mówi, dziecko moje! Ale gdybyś sama miała dzieci, tobyś zrozumiała, co to jest mieć syna... pijaka, a drugiego, który na zawsze zostanie samotnym... Będą cierpieć i cierpieć!...
— Ciociu, Stanisław chce wszystko to odmienić... On mówi, że szczęście powinno być powszechne...
— Cóż, że on chce!... nic z jego chcenia!... Tymczasem sam, zaraz na początku...
Dziewczyna podniosła głowę i z przestrachem spojrzała w oczy staruszki.
— Ciocia coś wie?...
— Nic, nic! Nie patrz tak, jak postrzelona koza!... Pewnie wróci i ożeni się z tobą. Przecie Szymek wyraźnie mówił, że zginął nie on, lecz jakiś Urucha...
— Uruch, to rzeczka, do której źródeł poszedł Wychlicki.
— Więc cóż, że rzeczka... Rzeczki często giną na Kaukazie; w szczeliny wpadają, łożysko zmieniają... A on wróci... Do ciebie nie miałby wrócić!...
Westchnęła.
— Ciociu, ty połóż się i uśnij, a mnie puść na urwisko, tam bliżej!... Jak tylko usłyszę Jurka, przybiegnę i obudzę cię...
— Nie, dziecko moje, nie usnę... Ciebie samej nie puszczę... Przeziębisz się... Rosy teraz bywają chłodne... Wiesz co? — obie pójdziemy!... Poszukaj mego szala, sama włóż okrywkę, a ja pójdę tymczasem... do tego... Boże mój, Boże!... Rój nieszczęść!...
Wróciwszy od Szymona, staruszka rozpłakała się.
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.