Strona:Wacław Sieroszewski - Topiel.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Pan Wojciech włożył na nos okulary i, oddaliwszy rękę z książeczką cokolwiek od siebie, zaczął powoli czytać. Obecni umilkli i słuchali go z wyciągniętemi szyjami.
— „Wydanie Związków Strzeleckich“ — „Regulamin musztry“ — Lwów, rok 1912-ty.
— Co to?
— Nic. Żołnierz jakiś! — szepnęła pani Wojciechowa.
— Żołnierz?... Polski żołnierz, mamusiu? — spytał Tadzio z przejęciem.
— Poczekajcie, zobaczymy co dalej!... — uspokajał obecnych pan Wojciech i zaczął czytać po polsku:
„Każdy żołnierz musi być zawsze gotów oddać swą krew i życie za... ojczyznę!...“
Głos mu drgnął; przerwał nagle czytanie.
Pani Wojciechowa poruszyła się niespokojnie.
— Cóż tam dalej mówi? — dopytywał się ciekawie Wołkow.
— Mówi, że każdy żołnierz powinien umrzeć za ojczyznę! — tłumaczył pan Wojciech.
— Słusznie!... To tak, jak u nas!... Tylko u nas jeszcze wyraźniej dodane, mocniej; za ojczyznę, za cara i wiarę prawosławną!... A co dalej?...
— Dalej powiedziane już o obowiązkach żołnierza!... Długo i trudno tłumaczyć... zwykłe służbowe rzeczy! — odrzekł z niechęcią pan Wojciech i zaczął stronicę za stronicą książkę przeglądać.
— Niema nigdzie nazwiska! — dodał po chwili.
— Więc co zrobimy?... — spytała Wołkowa.