Strona:Wacław Sieroszewski - Topiel.djvu/45

Ta strona została przepisana.

— Kto jest, to jest... Zawsze nie tacy, jak wy, gamonie! Zdobycz zostawić!
— Nie kłóćcie się, dzieci!... Dość! Siadajcie do kolacji!... Już późno, a jutro pierwsza orka i siew!..Doprawdy, nie wiem, jak to będzie, jak podołamy, wiosna zapowiada się nagła!... — powiedział poważnie pan Wojciech, sięgnął po blaszankę z tytoniem i zamyślony otoczył się kłębami dymu.

Łyżki żwawo stukały o talerze, a pani Wojciechowa półgłosem pytała, czy dodać jeszcze. Frania, jak i ojciec, milczała, zapatrzona przed siebie.