Strona:Wacław Sieroszewski - Urok morza.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak — ku niewoli! Z początku ekonomicznej a potem politycznej!...
Wyjście na szeroki świat przez Wschód przez morze Czarne, zostało dla nas zamknięte na wieki. „Dzikie pola“ zaludniły się obcymi ludami. Niema już tam stepów pustynnych, poprzez które jeźdźcy nasi dążyli ongi w nieznaną dal, gdzie rolnik nasz, skiba po skibie oddając w posiadanie ludzkości nieużyte dotychczas obszary, spełniał swe zadanie dziejowe. Inne tam wstały zagadnienia i zasłoniły wolne wyjście Państwa Polskiego.
Zdaje się, że zrozumiał to nareszcie naród polski i zwrócił się ku swoim zapomnianym niebacznie dziedzinom. Chciwemi wolnego oddechu ustami zaczął chłonąć „wiatr od morza“. Nieomylny instynkt życia wskazał mu, że musi mieć zawsze własną „bramę na świat“ pilnowaną przez straże rodzime, a nie cudzoziemskie, choćby najlepiej płatne i najsolenniej zaprzysiężone.
Między „kępami“ Oksywską i Radłowską, między wysokiemi „klifami“ dwóch urwistych przylądków rozpostarła się „wspaniałym łukiem śliczna dolina Gdyni. Amfiteatr lesistych wzgórz okala ją w głębi, złoty szlak morskiego piasku oddziela ją od modrych, ruchliwych wełn zatoki. Na wiosnę, kiedy niezliczone krzewy żarnowca zapłoną słonecznym blaskiem swych kwiatów, a dalekie lasy rozemglą się świeżą zielenią, kiedy