sztynu, przedtem jeszcze handlowali z przemyślnymi Fenicjanami, a jeszcze dawniej słynęli z fabryk doskonałego oręża i narzędzi z łupanego i gładzonego krzemienia, którego do dziś dnia istnieją tu obfite złoża. Ulegli jednak z czasem pod naporem chciwości i dzikości otaczających narodów. Piękne ich grody i świątynie zostały złupione, ludność częścią wymordowana, częścią wzięta w obce, okrutne poddaństwo...
Ośrodki kultury i myśli państwowej zachodnich słowian cofnęły się od morza wgłąb lądu ku Kruszwicy i Gnieznu. Uniosły jednak ze sobą wieczną tęsknotę do wolnego wyjścia na szeroki świat.
Uwydatniła się ona szczególniej w upartych, bohaterskich pochodach Chrobrego i Krzywoustego ku starym dziedzinom na brzegach Bałtyku.
Wylała się ta tęsknota całkowicie we wzruszającym, radosnym okrzyku: „Morze!“ jaki wydarł się w obliczu błękitnej toni z gardzieli piastowiczowskich drużyn, nieskończenie wyczerpanych i zdziesiątkowanych licznemi bojami i niezmiernie ciężkim pochodem ku starodawnym ich brzegom.
Ale w niedługim czasie przed podświadomą tęsknotą twórców państwa polskiego do otwartej na świat bramy, stanął obok morza drugi niebezpieczny współzawodnik — ukraiński step!
Strona:Wacław Sieroszewski - Urok morza.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.