Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Penri pójdzie. Ten zaprosił nas na oględziny „ikoro“, które okazało się lichą japońską szablą w marnej, wytartej oprawie. Brzeszczot nawet nie był stalowy, lecz żelazny i giął się w ręku jak blacha. Penri próbował nas upewnić, że właśnie takie były starożytne miecze japońskie. Nawet nie udawaliśmy, że wierzymy, wypłaciliśmy umówioną kwotę i pożegnaliśmy starego. Chciał nam towarzyszyć pod pretekstem, że tak wielki skarb „ikoro“ musi być przez niego samego dostarczony na miejsce. Oparliśmy się jednak temu stanowczo, dodając mu odstępnego ćwierć jena. Taronciego posłaliśmy do przewodnika przypomnieć mu, żeby na pojutrze przygotował konie a sami coprędzej wróciliśmy do domu. Bronisław obszedł chatę, żeby zobaczyć, czy nikt nie podsłuchuje, a ja zbudziłem Nomurę.
— Jesteśmy sami. Mów przyjacielu!
— Po to przyszedłem!... — zaszeptał, siadając na macie. — Słuchajcie! idzie wojna!... Mówią o was, że wy jesteście wojskowi wywia-

107