Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

się daleko w błękit morza i nieba. Od strony lądu ciągnęły się w nieskończonność łańcuchy fioletowych gór, uwieńczonych różowemi skałami. Stożki niektórych dymiły się — to wulkany. Najbliższy ale nie największy, blado-liljowy stożek spał w lazurach poranku. Na dolinie między morzem i górami dużo wsi, miasteczek i pojedyńczych domków.
Wsród nich wyróżniały się wielkie kopiaste strzechy trzcinowych chat ajnoskich. By o ich niedużo, skupiały się małemi gromadkami oddzielnie, bliżej morza, bliżej rybaczych ułowisk. Dębniak, klony i wiązy... Kędzierzawa zieleń dzikiego bzu, czeremchy, akacji, gaje olbrzymich pokrzyw, zagony wyrosłej kukurydzy i prosa otulały tak blisko domostwa, że wydawało się jakgdyby gniazda tych leśnych do niedawna ludów z wielkim jedynie trudem opuszczały rodzinne gęstwiny. Przeciwnie domki japońskie, małe, schludne, miały w pobliżu jedynie grządki i warzywa oraz kwietniki i całe

26