roką piaszczystą ulicą. Dzieci goluchne, jak Bóg stworzył, przyglądały nam się ze ździwieniem, porzuciwszy swoje zabawy; w ciemnych głębiach chat coś się ruszało, ale nikt nie ukazywał się i sioło wyglądało jak wymarłe. Nie mieliśmy kogo spytać się, gdzie mieszka Spańram. Spotkana na drodze niewiasta ze wspaniale wytatuowanemi wąsami na górnej wardze, ujrzawszy nas, pierzchnęła pośpiesznie zpowrotem. Już zamierzaliśmy wejść do jednej z izb i zgodnie z ajnoskim zwyczajem stanąwszy przed opuszczoną nad jej drzwiami matą, głośnem i trzykrotnem chrząknięciem oznajmić, że chcemy dostać się do środka, gdy doleciał nas opodal łagodny okrzyk:
— Kik — kik!
Taronci żywo się obrócił. Przed sąsiednią chatą stała tylko co spotkana kobieta z inną równie pięknie jak ona utatuowaną. Obie patrzyły na nas zdziwione i głaskały sobie zwisające nad uszami włosy.
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
30