Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— Doskonale, doskonale!... Zaraz idziemy do Kaku-song-kocio!
Zgodziłem się, zrozumiawszy nareszcie, o co mu chodzi. Ale zanim zdążyliśmy się przebrać z wygodnych japońskich kimono w nasze europejskie ubrania, sam „Kaku-song-kocio“ we własnej osobie pojawił się na progu. Stał po europejsku i był w pełnej „gali“, w czarnym policyjnym mundurze ze świecącemi guzami, w spodniach z lampasem, w kamaszach i przy szabli. Zasalutował, szablę odpiął, ukląkł na macie i broń położył koło siebie. Uścisnęliśmy sobie ręce i przywitaliśmy się po japońsku „konnisziwa“. Podał nam swój bilet wizytowy, na którym obok japońskich hieroglifów był wypisany po angielsku długi i wspaniały tytuł. Zkolei my śmy wymienili z nim nasze bilety wizytowe, jak tego wymaga obyczaj Dalekiego Wschodu. Uważam, iż jest on daleko grzeczniejszy od niewyraźnego mruczenia swego nazwiska pod nosem, a następnie zapisywania pospiesznie adre-

41