— Ona się martwi, że zamało wzięła od was pieniędzy za sprzedane rzeczy... Ona się martwi!
Bardzo nam chodziło o dobre stosunki z krajowcami, lecz tłómaczenie Tarońciego wydało się nam nieprawdopodobnie śmieszne.
— Rzecz wątpliwa! — dowodził Bronisław. — gdyż gościnność tego rodzaju nie jest znów tak bardz wśród Ajnów powszechna. Na Sachalinie niema jej wcale. Jest w tem coś więcej! Najlepiej pójdę dowiem się od samej Siotunasi.
Wziął małe nożyczki na podarunek dla dziewczyny i zniknął. Wkrótce usłyszałem w ogrodzie wesoły śmiech i rozmowę, której z równą ciekawością przysłuchiwał się Tarońci i gospodyni.
— Rozmnie się, że nie to... — tłómaczył mi, śmiejąc się Bronisław. — Z Siotunas już zgoda, nożyczki przyjęła z wielką wdzięcznością... Rzecz jednak przedstawia się trochę poważniej... Ustał połów. Już od paru dni nikt we wsi nie schwy-
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
50