Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak oni twierdzą!...
— Czy niema u Ajnów podań o ofiarach z ludzi?...
— Nie wiem. Nie słyszałem i nie pytałem... Są zbyt łagodni!
— Będziemy jednak robili poszukiwania w tym kierunku, gdyż może nastąpiło tu to, co w Mongolji, gdzie żywe konie składane niegdyś na ofiarę, zostały zastąpione przez wizerunek ich rysowany na papierze...
Tak rozmawiając znaleźliśmy się przed mieszkaniem „Kaku-song-kocio“. Zajmował mały, czyściuchny pokoiczek przy biurze. Zaprosił nas do biura, usadowił na matach w pobliżu „hibaczi“, starał się być uprzejmy, rozmowny. Z poza jego uśmiechu przeświecał jednak niepokój i rozdraźnienie. Żona jego, dość miła i młoda, podała nam wkrótce po maluchnej filiżance gorzkiej herbaty i podsunęła ciastka na lakowej tacce z nóżkami. „Kaku“ ni z tego ni z owego przybrał nagle ton wyniosły i zażądał od nas

55