Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

nie niepokoił się Taronci. Ledwie weszliśmy do chaty Spańrama, zjawił się jegomość dość przyjemnej powierzchowności, bardzo ogorzały, w ciemnem prostem europejskiem ubraniu z czerwoną opaską na ręce. Przedstawił się jako korespondent Sapporskiej gazety, oznajmił, że słyszał o nas od mistera Batchelora i przyszedł nas odwiedzić. Mówił dobrze po angielsku. Pytał o postępy naszej pracy oraz jak długo zamierzamy przebyć w Siraoj i dokąd stąd się udamy? Odchodząc radził jak „kaku“, abyśmy nie wychodzili na ulicę, gdyż obecność wojska oraz ogólne rozdrażnienie ludności pogłoskami o wojnie może wywołać starcie.
— Złe czasy wybraliście, panowie, dla swoich badań!... — zauważył ze zwykłym uśmiechem.
— Kto mógł przewidzieć?..
— Tak, tak, a lepiej... nie wychodźcie ani dziś ani jutro rano!... W wojsku grasują cho-

58