rych i nowych „inau“ i że „mądrala“ obiecał swój udział w dzisiejszym „nusa“. Przy naszem wejściu włożył na nos okulary ze zwykłemi wprawdzie szkłami, gdyż oczy miał dobre i był nawet „wypatrywaczem śledzi“ (przypływu ławicy ryb) w spółce rybaczej, lecz noszenie okularów jest tam oznaką uczoności. Mimo „uczoności“ wolał się jednak nie narażać ani bogom ani ludności. Żonę miał Japonkę. Z dziećmi mówił w domu po japońsku.
Starszy syn jego patrzał na nas chmurnie, nie chciał od nas nic przyjąć i nawet z nami nie gadał.
Przed wieczorem oznajmiono nam, że obrzęd „nusa“ zaraz się zacznie. Udaliśmy się nad brzeg morza, dokąd zwolna schodziła się cała wioska. Na wydmie piaszczystej, nagiej od strony morza, a porosłej głogiem, trawą i ostami od strony lądu skupiło się kilku „rzeźbiarzy inau“, przywiązując je do długich patyków rzędem wetkniętych w szczyt wydmy. Gromady
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.
72