niu w Hakodate istotnie był wzruszony i w sarnich, czarnych oczach błysnęły mu łzy... Kiedy śpiewał o ofierze uczynionej przez nas „ciężkim bogom“, po których nastąpiła „wieczna pomyślność morskich łowów“ — pochwalne chrząkanie obiegło całe koło, a kiedy skończył życzeniem, żeby nasz odjazd był chwilowy i żebyśmy wrócili do nich znowu i już nazawsze, kobiety zaczęły klaskać w dłonie a mężczyźni zgodnie wykrzyknęli „ajo-ro-rope!“
Przemawiał jeszcze Ekaś-tepa, przemawiał starszy Spańram, przemawiało jeszcze kilku czcigodnych... Po każdej mowie krzyczeliśmy: „paresekoro!“ lub „chotara!“ (Niech żyje! hurra!) i piliśmy podnosząc uroczyście wąsy „ochraniaczami“. Jużeśmy się nauczyli tej operacji! Mowy były coraz kwiecistsze, coraz dłuższe i coraz gorętsze... Mówiono wiele o przyjaźni, o braterstwie, o łagodności mądrych i złości głupich... Przyszedł czas, kiedy Bronisław musiał na wszystko odpowiedzieć. I on chrząknął po trzykroć,
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
87