parę, podrygiwał, porykiwał i drapał partnera pazurami... Mnie obrał sobie za tancerza Ekaś-tepa. Bronisia Spańram... Aż zmęczeni siadaliśmy, aby pokrzepić się „sake“. Ale podniecone kobiety, dziewczęta i młodzież nie siadali na chwilę. — „Czcigodni“ również długo nie wytrzymywali podburzani widokiem swych rozszalałych żon. Odtańczyliśmy taniec „wrony“, drugi taniec „niedźwiedzia“ oraz skoczny taniec „jelenia“. Niektórzy z czcigodnych już popadali na ziemię. Zaopiekowały się nimi kobiety. Spańram płakał, utknąwszy nosem w czarę... Jeden Ekaśtep obtańcowywał niezmordowanie wszystkie kąty i wszystkie bogi... Młodzież dokazywała gdzieś poza chatą i słychać było ich śpiewy i śmiechy i chrobot krzaków i zielska łamanego po ogrodach...
Podniecenie powszechne było tak wielkie, że błysk proszku magnezjowego zapalonego przezemnie dla zdjęcia fotografji, nie wywołał wielkiego wrażenia.
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.
90