łańcuchów nie znalazł. Pełen strachu, szedł zawiadomić o tem kapitana. Zastał go w kajucie, pogrążonego w papierach. Kapitan, nie odwracając głowy, zapytał majtka:
— Zamknąłeś go?
— Tak jest, kapitanie!
Tu urwał i odchrząknął. Kapitan gładził wąsy i czekał.
— Tam pewnie bardzo zimno? — zapytał trochę łagodniej.
— Zimno, kapitanie!... Zimno, wilgotno i ciemno... Prosił, żeby mu zostawić latarnię...
Kapitan zatrzymał rękę u końca wąsa.
— Nie — rzekł porywczo — nie mogę pozwolić... — Zanieś mu pościel i ciepłe ubranie!
Tom chwilkę postał: nie miał jednak odwagi wspomnieć o kajdanach i wyszedł stroskany.
— Cóż? Zwolnił?... — pytali, obstąpiwszy go, majtkowie.
— Tego już nadto!...
— Smith prawdę powiedział: każdemu życie miłe!...
— Albo ja wiem!... Trzeba będzie prosić mr. Will’a — zadecydował Tom.
Poszedł do niego, a inni udali się do doktora i zaczęli mu rzecz przedkładać. Następnie Will, doktór i Nordwist zamknęli się u siebie na naradę.
Smith tymczasem rozmyślał, rzuciwszy się twarzą na paki. Skażą go na chłostę albo i gorzej... W każdym razie czeka go hańba... Przepadła jego dobra sława... Wszyscy we Frisko zaraz się dowiedzą... Mówią o nich i o najmniejsze wywiadują
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród lodów.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.