lodzie również zbudowano chatę dla psów jazdowych, których było trzy tuziny. Nadzór nad niemi powierzono grubemu Dickowi, majtkowi do wszystkiego.
Marynarze bardzo lubili swoje psy, których obecność, igraszki, psoty i bójki przypominały im ulice dalekich wiosek rodzinnych. Jeden z majtków narysował nawet portrety wybitniejszych „brysiów“. Dick umieścił rysunek na widocznem miejscu wspólnej kajuty i był niezmiernie z niego dumny.
— A co!... Jakie pyszczki?!... Admiralskie!... Nieprawda?! — wołał wesoło.
Resztę zajęć rozdzielono skrupulatnie między całą załogę; jednem z głównych było usunięcie mas lodów, przywartych do boków okrętu. A nie było to rzeczą łatwą! Musiano je rozsadzać prochem i bawełną strzelniczą. Trzeba też było zająć się naprawą uszkodzonych części statku, wzmocnić osłabione wiązania, by z wiosną w dalszą puścić się drogę. Oficerowie zajęci byli robieniem obserwacyj astronomicznych i klimatycznych; mierzyli głębokość morza, określali słoność wody i jej temperaturę, badali prądy; każdy z nich miał wyznaczonych sobie do pomocy majtków, kolejno się zmieniających. Codzień mały oddział wyruszał na wyprawę między lody i zdala obchodził parowiec dokoła; a choć zabito tylko jednego białego niedźwiedzia w początkach jeszcze, potem zaś nie widziano już więcej zwierzyny, kapitan rozporządzenia nie zmieniał — gdyż wycieczki te miały ważne znaczenie, podtrzymywały bo-
Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród lodów.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.