dzenie otwarto. Gawar w krótkich wyrazach scharakteryzował ciężkie położenie, w jakiem się znalazł obecny zjazd szkolnej młodzieży polskiej niepodległościowej przez „wsypę“, wywołaną nieostrożnością radomskich delegatów i zakończył wezwaniem do nieulękłej, wzmożonej pracy, do nieustannego zwiększania i doskonalenia organizacji, do surowego przestrzegania zobowiązań i postanowień.
— Nasza siła w naszej jedności i dlatego ją przedewszystkiem chcą złamać moskale, forytując łamistrejków, strasząc naszych przełożonych, dyrektorów i nauczycieli, żądając, aby ci wydawali i ścigali naszą organizację, co ze smutkiem muszę przyznać, że zdarza się... — dowodził chłopak, potrząsając płową czupryną.
— O tak!... — przerwał mu niespodzianie jedyny ocalały radomski delegat... — Właśnie nasza wsypa z tego pewnie powstała powodu, mamy takiego drania nauczyciela geografji...
— Kolega nie ma głosu, kolega opowie to wszystko w sprawozdaniu, a teraz przystępujemy do porządku dziennego. Niech kolega sekretarz przeczyta punkt pierwszy!...
— Referat kolegi Zasławskiego: „Obrona szkoły polskiej“.
Podniósł się wysoki, cienki brunecik, który łamiącym się głosem, przechodzącym nagle od grubego basu do śpiewnego kogucika, jął wywodzić o pożytku nauczania przedmiotów w języku ojczystym, o pedagogicznych z tego korzy-
Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/21
Ta strona została przepisana.