Dostał nareszcie potrzebne podręczniki i zaczął się uczyć. Zrobił sobie rozkład dnia i starał się go systematycznie wypełniać. Z rana obmywał się cały wodą, robił gimnastykę, jadł śniadanie, potem brał się godzina za godziną do lekcji. Brak papieru utrudniał mu rozwiązywanie zadań, lecz ponieważ miał ołówek, ważniejsze działania przeprowadzał, pisząc je drobniutko na marginesach książek. Po obiedzie kuł języki nowożytne, niemiecki oraz francuski. Wieczorem znowu gimnastyka przed snem.
Czas biegł mu niepostrzeżenie, poprawił mu się i sen, i apetyt, i humor... Nie gniewał się, nie oburzał, nie martwił i nie rozpaczał o byle co, jak niedawno jeszcze, nie spędzał nocy bezsennych często z powodu własnych, na niczem nie opartych, strachów i podejrzeń. Twardą wolą ujął znowu w rękę ster swej duszy i dokonywał zakreślonych zamiarów bez względu, czy mu się chciało, czy nie, czy mu było wesoło, czy smutno.
Mijały dni. Zima białym puchem zasunęła okratowane okna. Wilgoć murów dotkliwe czuć się dawała nawet jego młodym kościom. Skąpo