Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/221

Ta strona została przepisana.



XVIII.

Gazeta wznieciła ruch na wszelkich drogach komunikacyjnych więzienia. Stukały „telegrafy“, gadały „telefony“, a w nocy gwizdania i krzyki wart mówiły, że i nazewnątrz coś się dzieje niezwykłego.
— Co to znaczy?... Co się stało?... — pytał Gawar, wsłuchując się w rytmiczne kroki i rozmowy szyldwachów.
— Nie wiem. Pewnie złapali gdzieś „pocztę zagraniczną“.
— Jaką „pocztę zagraniczną“?
— Widzisz, dawniej kiedy nie mieliśmy dziur, które teraz w każdej prawie są celi w naszym korytarzu, to używaliśmy komunikacji przez okno na sznurku. Ale musieliśmy ją zarzucić, gdyż zbyt często narażona była na wsypy. Szyldwach, zauważywszy, że się coś po murze snuje, dawał zwykle znać starszemu gwizdkiem, ten wskazywał żandarmom okno i była rewizja w celi. Proces uwiadamiania trwał za długo i zwykle już nic nie znajdowano, ale zawsze... niepotrzebny powstawał zamęt!... To nas głównie skłoniło do szukania nowych dróg zapomocą