Pod domem swoim skryte kopać lochy
I tam wśród nocy, gdy śpią wrogi nasze,
Odlewać kule, nagromadzać prochy,
Strzelby, kulbaki, lance i pałasze!
Po tylu próbach, chwilę jeszcze jedną
Czekać i czuwać — bo czas niedaleki,
W którym ojczyznę, matkę naszą biedną
Z grobu wyniesiem — by żyła na wieki!
Wtenczas i syn twój, biegnąc w hufiec bratni,
Bo z dziecka może stać się bohaterem,
Wyjdzie wraz z nami na ten bój ostatni,
Co wiecznym ludów zakończy się mirem!
Deklamował z przejęciem, ilustrując kłucie, rąbanie, strzelanie odpowiedniemi gestami. Zrobił wrażenie. Spojrzał więc z zadowoleniem na pobladłe twarzyczki słuchaczy i zakończył wesoło:
— A teraz... bigos! Poślijcie paru zuchów do mojej żony, niech przyniosą przygotowany dla was podwieczorek.
Radość była powszechna, gdyż parogodzinne wiecowanie zaostrzyło mocno apetyty. Powstano więc hałaśliwie z wielkiem szuraniem nóg i krzeseł.
— Ty, Grosman, biegnij!... Ziemba też... Jeszcze dwóch... Może mało będzie, co?... — rozporządzał się Rodkiewicz.
— Dosyć, dosyć.
Pan Zawadzki chodził wśród młodego tłumu, tarmosił za uszy i czupryny, gładził po plecach i ramionach.