Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/40

Ta strona została przepisana.



III.

Komisarza nie zastano w cyrkule. Kazano aresztowanemu czekać w brudnej, zakopconej sali, gdzie za drewnianemi balaskami, przy żółtem świetle naftowych lamp, przy kilku zawalonych księgami i papierami stolikach, pracowali urzędnicy brudni, źle uczesani o twarzach bladych, opiłych, o spojrzeniach drapieżnych, bezwstydnych. Rewirowy Worobjew wszedł do sąsiedniego pokoju, skąd zaraz rozległo się przeciągłe telefoniczne dzwonienie i następnie głucha, urywana rozmowa. Pisarczykowie nadstawiali uszu, ale dolatywały tylko krótkie służbowe:
— Słucham!... Tak właśnie!... Natychmiast!...
— Odprowadzić go do aresztu!... — rozkazał Worobjew, ukazując się na progu.
— Słucham. A gdzie go zamknąć? — spytał, prężąc się, stójkowy.
— W ogólnej.
Policjant chwilkę stał jakby w powątpiewaniu.
— No, co czekasz!? Marsz!
— Nu!... — zwrócił się policjant do siedzącego na ławce Józefa.