Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/58

Ta strona została przepisana.

myślenial Co, nie!?... Wejdź więc w siebie, zastanów się, rozważ!... Czasem godzinka, dobrze użyta, więcej warta niż rok życia! Co, nie!?... — gadał po rusku, podpisując przeglądane pobieżnie papiery. — Każdy powinien przedewszystkicm pamiętać o sobie, a o wszystkich niech się troszczy Bóg!... Co, nie!? Zapamiętaj to sobie, młodzieńcze... Przypomnij sobie również wasze polskie bardzo mądre przysłowie: pokorne cielę dwie matki ssie!... — dodał wcale poprawnie po polsku... — Wierz mi, że z dobrego serca ci to mówię, gdyż lubię wogóle młodzież, ona ma coś takiego ponętnego, taki... zapach... Sam pamiętam, jak to w owe czasy dusza się na wszystkie strony prężyła... Tak, właśnie — prężyła! Co, nie?... Wyznaj więc całą prawdę, gdy cię będą o to pytać i bądź pewny, że potraktują cię po ojcowsku... Czy masz na dorożkę?... To szkoda, bo będziesz musiał iść przez miasto piechotą... — dodał z frasobliwym namysłem.
Józef cały czas zachował posępne milczenie. Komisarz odrzucił się nagle na oparcie fotela i zmarszczył brwi.
— Dyżurny!...
Machnął ręką, wskazując wchodzącemu stójkowemu na położoną na rogu stołu książkę. Ten wziął, kiwnął na Gawara, odsalutował i, zwróciwszy się jak marjonetka na pięcie, pokroczył za więźniem. Drugi stójkowy wziął węzełek z odebranemi „zabronionemi“ rzeczami i ruszyli przez podwórze ku bramie.