O wszystkiem, zupełnie o wszystkiem paru tylko wie ludzi, pewnych jak sam Pan Bóg!... Inni znają jedynie swoje kółko, co najwyżej swój okręg... Żeby wykryć całą organizację, trzeba czasu, a przed mojem aresztowaniem wzięci byli tylko radomiacy...
To rozumowanie uspokoiło Józefa. Chodząc, siedząc, gwiżdżąc pocichu lub śpiewając pod nosem, doczekał się nareszcie obiadu.
Co to była za zupa, ta grochówka koloru błota, podana w brudnym, drewnianym szafliczku! Głód jednak tak mu dokuczał, iż, pokonawszy odrazę i przymknąwszy oczy, zaczął pośpiesznie czerpać łyżką i jeść płyn ciepławy. Gdy wszakże na dnie dostrzegł pływające, rozgotowane robaki, odepchnął od siebie jedzenie z odrazą, graniczącą z bólem fizycznym.
— To nie do wiary! Co te mochy wyrabiają? Poskarżę się, poskarżę!...
Zerwał się i chciał już łomotać do drzwi.
— Ale komu? Moskalom na moskali? Klucznik powie, że to się jego nie tyczy. I słusznie: co on na to poradzić może?... Naczelnikowi więzienia? Lecz przecież on sam to jedzenie mi przysyła... Ha, trzeba będzie się tych socjałów spytać, czy im takie jedzenie dają i co oni w tym wypadku robią?
Czekał więc ze zdwojoną niecierpliwością na zmrok i możność stukania. Siedział bez ruchu na stołku i rozmyślał. Ciemności nie zgęściły się jeszcze na tyle, aby nie można było rozróżnić
Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/82
Ta strona została przepisana.