Nazajutrz ten sam uświadomiony aresztant z ostremi uszami i długim, lisim nosem, przyniósł mu w chlebie kawałeczek ołówka, zawiniętego w czysty zwitek papieru, na którym było napisane tylko parę tajemniczych wyrazów.
„Szukaj w ustępie, pod deską.“
Józef udał się niezwłocznie we wskazane miejsce, ale nic tam nie znalazł.
Nie czekał więc na zmrok i zastukał w czasie, kiedy w innych celach sprzątano i klucznik był zajęty w drugim końcu korytarza.
— Niema nic w ustępie!
— Za wcześnie! — otrzymał odpowiedź.
— Kiedy?
— Koł... połu... potem stuk... trzy... razy.
Przestali, gdyż klucznikiem był dzisiaj zły śledziennik, który zaraz przyleciał i z cichym bzykiem, jak osa, zaglądał podejrzliwie do „judasza“.
Słyszał nawet Józef, jak otworzył okienko u Butterbrota i zamienił z nim kilka więziennych grzeczności.