Działo się w Warszawie na parę lat przed wielką wojną.
W suterenach domu przy ulicy Wareckiej, w ciasnym pokoiku stróża paliła się na stole lampa pod kloszem białym, zataczając skąpy krąg blasku. Cienie stłoczonych sprzętów domowych: dwóch łóżek, czarnej szafy, orzechowej komody, ciemno zielonego kufra, paru wyplatanych jesionowych krzeseł, łącząc się w mętną sieć, przysłaniającą kąty, zmniejszały jeszcze rozmiary ubogiej ciupki. Sparte, wilgotne powietrze tłumiło i barwiło na żółto kopcące światło naftowe. Przy stole bokiem siedział młody chłopak w szarej uczniowskiej bluzie. W lewej ręce trzymał książkę tuż przed nosem prostym, zgrabnym, o ruchomych, zlekka rozdętych nozdrzach; w prawej, leżącej na stole, miał szklankę niedopitej, widocznie ostygłej herbaty. Całą twarzą, skupioną i drobną, utonął nieruchomo w stronicach książki, niby pszczoła, ssąca pokarm trąbką z kielicha kwiatu; drgały mu jedynie chwilami długie, ciemne rzęsy, opuszczone na smagłe policzki, drgała mu płowa czupryna, wznosząca się nad wypukłem, białem i sze-