Nazajutrz Józef umieścił co rychlej swoją kartkę w umówionem miejscu, dał o tem znać Butterbrotowi i czekał z niepokojem wiadomości, czy ten ją odebrał.
W celi jego zamiatano, sprzątano, przynoszono chleb, wodę gorącą, wogóle czyniono zwykłe porządki więzienne; a przez ten czas w otwartych drzwiach stał klucznik i żandarm i nie można było ani zastukać, ani stukania wysłuchać.
Stukali sobie tymczasem więźniowie w innych końcach korytarza, korzystając z nieobecności klucznika i musiało się stać coś ciekawego, bo wymiana wiadomości była bardzo ożywiona; lecz Józef uszu mocno nastawił, choć nic nie mógł pochwycić z tego stukania niezmiernie szybkiego, jak terkotanie aparatu telegraficznego.
Skoro więc tylko klucznik i żandarm odeszli do następnej celi, przyskoczył do ściany i zaatakował Butterbrota.
Ten jakoś długo nie odpowiadał. Wreszcie cichułko wystukał:
— Kartkę mam, odpowiedź jutro!...