go rozmiary. Nasze wielkie transportowce wydawały się przy nim małemi szalupami. Biało-czarna, gęsto nitowana jego ściana wznosiła się nad naszemi głowami na trzy piętra, a wyżej jeszcze sterczały żółte kominy tak wysokie i grube, jak wielkie piece hutnicze. Nie potrzebowaliśmy się drapać na trzecie piętro po okrętowych „trapach“, jak na innych parowcach, gdyż „Majestic“ ma schodzień żelazny na wysokości górnego pokładu transportowców, tak, że pasażerowie i ich bagaże przechodzą poprostu z pokładu na pokład. We wnętrzu statku trafiamy w labirynt schodów, korytarzy, sal!... Ponieważ jedzie nas zgórą 3000 (statek może pomieścić 4100 — całe miasteczko) i ponieważ z nami dużo jest pań i dzieci, więc tłum jest barwny i niespokojny. Wypełnia w jednej chwili pustego dotychczas olbrzyma. Słychać nawoływania przeważnie w angielskim języku, choć w trzeciej klasie dużo jedzie Polaków, wracających z wystawy. Podróżni dopominają się o bagaż, żądają wskazówek, zapytują o kolację... Liczna, doskonale wytresowana służba cicho i szybko spełnia wszystkie żądania. Tragarze pokazują wielkie, do szaf podobne kufry, oklejone licznemi frachtowemi kwitami, głoszącemi o krajach i hotelach dalekich, — Egipcie, Indjach, Chinach, nawet Austra-
Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.