lji. Bagaże ręczne, na których zawczasu kazano nam przyklejać karty ze wskazówkami pokładu, klasy i kajuty — już zostały zaniesione; znaleźliśmy je w naszej kabinie. Wszystko zręcznie i spokojnie, jak w wojsku. — Trąbią na kolację.
— Dziś wyjątkowo można się nie przebierać do stołu! — objaśnia starszy steward. — Mają panowie zamówiony 150 numer stołu.
Po wspaniałych schodach (są i windy), z cudnego hall’u wchodzimy do przepięknej sali, jasno oświetlonej tysiącami lamp elektrycznych, pod kolorowemi abażurami. Stoły nakryte śnieżno-białemi obrusami, srebrną i kryształową zastawą, ubrane kwiatami... Dużo powietrza, światła i przyciszonego gwaru, gdyż wygłodzona publiczność rojem obsiada stoły. Kelnerzy w smokingach ze złotemi guzami snują się wszędzie poza plecami jedzących ,jak czarne cienie, w mig podając żądane potrawy i przedmioty. Przy każdym stoliku jest jeden, — czasem dwóch. Jedzenie doskonałe i wielka jego obfitość. Kuchnia mieszana francusko–angielska... Ktoby zliczył proponowane potrawy?! Menu przebogate!... Czego tam niema: owoce, ryby, mięsne dania, sałaty, jarzynki, dziczyzna, ptactwo, puddingi, lody, ciastka, sery, słodycze i znowu owoce. Wspaniałe owoce —
Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.