Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Jest też na „Majesticu“ piękna bibljoteka, zresztą mało odwiedzana, no i cudna sala balowa, odwiedzana często w pewnych godzinach i wypełniona po brzegi. Tu się pija czarną kawę po obiedzie i kolacji, tu pijają swoją herbatę o 5-ej, ci, co nie lubią robić tego dorywczo — na pokładzie. Gra wtedy zwykle w sali ładne kawałki dobra orkiestra. Po 5-ej — kinematograf, albo „kroniki“ (petits cheveaux). — W obu wypadkach ogromna sala wprost zapchana, ale „kroniki“, któremi są zawsze najładniejsze panny, wzbudzają o wiele gorętsze zainteresowanie. Zakłady dochodzą dziesiątków dolarów, lecz nie przechodzą, jak zauważyłem w hazard... Na to istnieją inne zupełnie pokoje: jeden zastawiony zielonemi stolikami do gry; drugi schowany skromnie z boku, gdzie na wielkiej tablicy kredą co godzina zapisuje w odpowiednich rubrykach „clark“ wiadomości z giełdy, otrzymane drogą radjową.
Spaśli panowie, o tępych twarzach i chciwych oczach, godzinami siedzą w głębokiem skupieniu przed czarodziejską tablicą, przenoszącą z kieszeni jednego do drugiego, w mgnieniu oka, wcale duże sumy.
Co wieczór, z wyjątkiem niedzieli, którą obchodzą wielkiem nabożeństwem, w wielkiej sali — bal. Co za stroje!!... Ale