Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

uroda nieszczególna. Amerykanki coprawda wymalowane na anioły, lecz daleko im do obrazów Tintoretta. Angielki są mniej malowane, lecz i to, co mają, wystarcza im do zeszpecenia. Tańczą i starsze osoby i siwowłosi panowie i panie, tańczą powoli, sztywno i brzydko... Najgorzej, gdy trafi się jaka leciwa lady z twarzą trupa i krwawo umalowanemi ustami, w objęciach grubego gentlemana, z trudem fikającego nogami. Widok wprost makabryczny, jak na rysunkach Ropsa. I tak codzień całe pięć dni, gdyż w tym czasie „Majestic“ przepływa Ocean.
Dokoła kołysze się bezmiar żywiołu, to przeświecający na słońcu nefrytowemi grzbietami spienionych fal, to ginący w ciemnościach nocy — stapiających niebo i wodę w jedną czarną otchłań. Nasze jarzące się światłami elektrycznemi pokłady i luki, ledwie że oświecają najbliższe piany, wymyte z głębin wielkiem cielskiem okrętu, płynącego z szybkością kolejowego pociągu... Czujemy wszyscy, że w mgle i ciemnościach oceanu błyska on słabiuchno, jak blada, nikła iskierka...
W tysiącu dwustu kabinach statku pasażerowie już śpią. Z tysiąca dwustu ludzi obsługi część krząta się jeszcze po salach i korytarzach, robiąc porządek. W kuchni pieką bułeczki na dzień jutrzejszy, przy-