Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek jadłodajni, przekorny głód dokucza ze szczególną siłą... Właśnie zajadaliśmy z wielkim zapałem bułki z szynką, gdy para orłów zwabiona gdzieś zdala widokiem naszego aparatu okrążyła nas parękroć, dziwując się zapewne niezwykemu pobratymcowi... Rychło jednak płatowiec zostawił ich w tyle. — Lecimy z szybkością 150 kilometrów na godzinę.
Nie zdążymy jednak przed nocą dostać się do Savannah, tembardziej, że musimy po drodze brać benzynę. Niebardzo nam się to podobało, ale wyjazd opóźniony czekaniem na jakieś papiery w Washingtonie a następnie przygoda podczas odlotu, wpłynęły na termin odjazdu.
Zresztą pilot nie mówi stanowczo „nie“, wypowiada jeno wątpliwości, gdyż wiatr zmienił niepomyślnie kierunek. Benzynę mamy brać na lotnisku fortu Bragg, części poligonu stacjonowanej tam ciężkiej artylerji. Znaleźliśmy się tam o godzinie 4-ej po południu.
Lotnisko obszerne, piaskowate, ale garaży wcale nie było; a budynki stacyjne tak małe i skromne, że o przenocowaniu w nich mowy być nie mogło. Zresztą natychmiast prawie po naszem wylądowaniu, przyjechał autem major z drugim oficerem i zaprosił nas w imieniu generała do kasyna na kolację i nocleg, pilot bowiem