Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

odprowadzono „białego niedźwiedzia“ aż na ulicę, gdzie już czekali na mnie towarzysze podróży...
Zjedliśmy kolację i spędzili wieczór bardzo mile w kasynie w gronie oficerów amerykańskich. — Generał opowiadał ciekawe rzeczy z wojny i życia wojskowego, zatrąciliśmy nawet zlekka o politykę, lecz musieliśmy śpieszyć się do wypoczynku, gdyż aby trafić na południowe uroczystości w Savannah powinniśmy byli wyruszyć o świcie.
Ledwie rozedniało, już byliśmy na nogach; wypiliśmy pośpiesznie gorącą kawę, pożegnaliśmy się z uprzejmymi gospodarzami i w dwóch autach pomknęliśmy na lotnisko.
Aparat już był gotów, już warczał. Niedaleko stał mały samolot prywatny, którym w nocy przyleciał jakiś amator z żoną... Oglądaliśmy się wzajem z wielką ciekawością.
Za chwilę już bujaliśmy ponad porannemi mgłami lotniska, różowemi od zorzy...
Ta sama płaszczyzna pocętkowana plamami pól, łąk i lasów, przecięta srebrnemi żyłami rzek, ten sam daleki zamglony widrokrąg, gdzie chmury mieszały się z wypukłościami ziemi....
Z mijanych miast zwróciliśmy uwagę wczoraj na Richmond, gdzie, jak to powie-