Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

du. Czułem jej odrębność krystalizującą się powoli w głębinach zbiorowego amerykańskiego życia. Wszechwładny pozornie „business“ jest według mnie powierzchownem jeno łuszczeniem się amerykańskiego, życiowego oceanu. Nieraz zadawałem sobie pytanie do czego tęskni i co wielbi w swoich najtajniejszych głębinach ta dziwna, jeszcze zagadkowa dla samej siebie, dusza potężnego narodu, który wszakże z niezmiernie różnorodnej mieszaniny ludów stwarza zwolna, lecz nieubłaganie odrębny, jednolity amerykański stop.
Wpatrując się w śmiałe łuki ich mostów, w urwiska ich budowli, wsłuchując się w okrzyki uwielbienia tłumów dla wszystkiego co niezwykłe, wyzywające, śmiałe, — przypatrując się życiu miljarderów, których osobiste wydatki są malutką zaledwie drobinką posiadanych bogactw, siliłem się odgadnąć, jakie namiętności poruszają i spajają podświadomie w jedną całość miljony tych różnorodnych interesów i pragnień; bo spójnia taka już istnieje, bo amerykanie szybko przeistaczają się z państwa w naród...
Spostrzegłem przedewszystkiem, że tłumy amerykańskie entuzjazmuje i porusza nie walka człowieka z człowiekiem, nie współzawodnictwo narodu z narodem, tem mniej klasy z klasą, co było istotą historji