europejskiej. Z nich to przecie sztuka europejska czerpała tematy, drgające po dziś dzień bólem i rozkoszą.
Ameryka zna wszystkie te rzeczy i wzrusza się niemi niemniej od europejczyków, lecz wzruszenia te są jak gdyby wzruszeniami niższego rzędu.
Społeczność amerykańska sprawia na mnie wrażenie dalekowidza, którego teleskopiczny do pewnego stopnia wzrok, przyuczony do nieprzejrzanych przestworzy, nie dostrzega dość wyraźnie zjawisk powszedniego dnia, ich dźwięku, ich barwy. Wzrok tej dziwnej społeczności jak gdyby sięga w jakąś dal prawie mistyczną, szuka chciwie samej istoty wszechświata. Stąd ta mnogość sekt religijnych i ich żywotność.
Zdziwią się pewnie sami Amerykanie, ci pozornie ultra trzeźwi i wyrachowani ludzie, gdy im powiem, iż często robili na mnie wrażenie największych w świecie marzycieli. Tylko na Dalekim Wschodzie spotykałem podobną napozór obojętność dla cierpienia i walk osobistych, połączoną z dziwną tkliwością dla ofiar tych walk, ale traktującą je jako coś nieuniknionego, jak śmierć, choroba, kataklizmy przyrody... Amerykanie pomagają nieszczęśliwym, ale się nimi nie interesują... Dopie-
Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.