zmieniły się dzielnice z niemieckich na polskie, z polskich na murzyńskie, powstały nowe fabryki, wybudowano dużo nowych, wspaniałych gmachów rządowych i stanowych. Za to zmiany wewnętrzne znalazłem ogromne; to co kiełkowało — wyrosło, co kryło się w podświadomości — ujawniło się i określiło.
Zaraz po wojnie czuło się w Ameryce jak gdyby dumę i radość młodego boksera z trafnie i skutecznie wymierzonego ciosu. Ani w gazetach, ani w przemówieniach „kongressmenów“, ani w nastrojach społeczeństwa nie było nic z zadumy męża stanu. Raczej lęk i zakłopotanie z osiągniętego w tak olbrzymich rozmiarach zwycięstwa... „Businessmeni“ z trwogą liczyli ,czy aby nie stracą wyłożonych pieniędzy, czy zyski dosięgną skali ich marzeń. Matki i żony płakały po zabitych, ale żywi w dwójnasób cieszyli się z życia. Nagość królowała w teatrach, lecz w fabrykach już zaczynał się straszliwy kryzys. W ciągu paru miesięcy dwa miljony bezrobotnych wyrzucono na bruk. Posypały się bankructwa; obawiano się zjawisk podobnych do wywołanych w Europie przez inflację. Przedsiębiorczość kurczyła się i chowała rogi w ślimaczą skorupę. Obok rozpasanej wesołości szedł czarny cień rozpaczy i smutku...
Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.