Śmierć chodzi za człowiekiem i nikt nie jest pewny dnia ani godziny.
A mimo to ludzie żyją, pracują, weselą się, żenią, kłócą, godzą, zabiegają o rzeczy drobne i wielkie, rozpoczynają wieloletnie roboty, sadzą drzewa, których owoców nie będą spożywać… Słowem, zachowują się tak, jak gdyby śmierć nie istniała.
I tak być powinno. Biada temu, kto zaczyna myśleć nie o życiu, lecz o śmierci!
Duszę jego natychmiast ogarnia zmierzch, tętno ciała słabnie, siły wątleją, prześladują go niepowodzenia, których przezwyciężyć nie umie i nie chce, bo wszystko jest przecież niczem wobec śmierci!
Osłabłe ciało i zdrętwiała, posępna myśl zatruwają mu i te krótkie chwile radości, jakiemi darzy najuboższe istnienie…
Śmierś i zguba wszelka zwyciężają takich nieszczęśników wcześniej od innych. Giną bezradośni, zrozpaczeni, udręczeni, dręcząc i odpychając od siebie otaczających swym usposobieniem mrocznem i zgryźliwem. Dla tego słuszną jest rzeczą, że cenimy ludzi odważnych, to jest takich, którzy nie myślą wciąż o śmierci i zgubie, lub powodujących je niebezpieczeństwach, którzy w chwilach istotnie ciężkich i groźnych nie myślą o tem, że oto za chwilę zginą, lecz starają się przedewszystkiem niebezpieczeństwo przezwyciężyć i usu-