tarjusze opatrywali rannych, przeważnie życiem własnem przypłacając swe cnoty samarytańskie, a kuchciki wlekli gary z jedzeniem wśród gradu ziejących ogniem karabinów maszynowych“. („Kołodzieje“. „Żołnierz Polski“ № 28, 1919 r.)
Przypominam sobie zanotowane przezemnie opowiadanie telefonisty z tej samej bitwy:
…„Siedziałem, jak mysz pod miotłą, w mej norze z słuchawką przy uchu. A tu dokoła: bach… bach!… raz za razem to z tyłu, to z przodu, to z boku i coraz bliżej i coraz gęściej…
Ziemia drży, piasek z dyli sypie się na głowę… Przez otwarte drzwi włazi dym, siwy, kwaśny jak zepsute piwo… Gryzie usta, gryzie oczy, gryzie myśli… Mózg boli i trzęsie się w czaszce, jak galareta za każdym strzałem… Znowu: bach-bach!… Ziemia jękła i we mnie wszystko jękło i pociemniało w oczach. Myślałem, że już po wszystkiem. Ale nie!… Tylko pęd powietrza drzwi — zatrzasnął. Siedzę w ciemnościach…
Granaty biją już jeden za drugim… Jakby kto ogromną pięścią tłukł i macał po piaskach…
Powała nademną dygoce i piach ciurkiem sypie się ze szpar… Mam go pełną gębę, duszę się… Chciałbym wyskoczyć nazewnątrz, żeby choć zobaczyć, żeby nie zdechnąć tu jak zgnieciona żaba, ale nie można, bo tam wciąż gadają… Halo!… Halo!… Łączników? Niema łączników… A co?… Przerwa!… Halo!… Halo!… Jak tylko nie zniszczono naszych drutów dotychczas? Cud!…
Prawda, już dwa razy posyłaliśmy nawiązywać… Nawiązaliśmy, lecz ci, co to zrobili, już nie wrócili!… Acha!… Halo!… Halo!… Tak!… Tak!… Dobrze!… Jak tylko kto przyjdzie, poślę zaraz… Jestem sam!… Halo!… Halo!… Boże, co się stało, lecę w przepaść!.. Jakiś ciężar przygniata mi piersi… Nad głową błyska niespodzianie światło dnia… Piasek już nie sypie się,
Strona:Wacław Sieroszewski - Wskazania żołnierskie.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.