Strona:Wacław Sieroszewski - Wskazania żołnierskie.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Ile to dowcipów i żartobliwych pisemek urodziło się w tych ohydnych norach podziemnych nad Nidą, gdy w czasie deszczu żołnierz nietylko spał w błocie, ale miał błoto dookoła siebie, żył w błocie, jak żuk w nawozie; błoto zaciekało mu za kołnierz, chlupało w butach, kapało nawet do kubka z herbatą. „Nie martw się, bracie, — jedno wyschnie, a drugie się wypije!“ — pocieszali starzy żołnierze niecierpliwych towarzyszy. Tam, w tych wilgotnych ziemiankach, narodził się „Reluton“. Pod Konarami, gdy koledzy wyrażali uznanie oddziałowi, co przy szturmie cmentarza przeleżał kilkanaście godzin pod gradem kul bez jadła i napoju, żołnierze odpowiedzieli, śmiejąc się: „gorzej, relutony, bo bez papierosów!…“
Istota cierpliwości też bywa rozmaita. Chwalimy cierpliwość żołnierza, który, bez zbytnich klątw, czeka głodny w długim ogonku na swoją kawę. Przyjemną jest cierpliwość żołnierza mozolnie czyszczącego zardzewiały karabin. Ale zupełnie inaczej cierpliwym musi być żołnierz w rezerwie, na warcie, na placówce, na daleko wysuniętych, niebezpiecznych „czujkach“. Często, śmiertelnie znużony walką lub pochodem, przemokły na jesiennej szarudze, albo przemarzły od wichury i śnieżycy, zmaga się wartownik z ogarniającą go słabością, z walącą go z nóg sennością, palcami podtrzymuje opadające bezwładnie na oczy powieki… Noc, mgła, szum burzy gnębią go, samotność napełnia tęsknicą. A mimo to nie gniewa się, nie złorzeczy nikomu, lecz cierpliwie wsłuchuje się w tajemnicze otoczenie, przejęty jedyną obawą, by nie pozwolić zaskoczyć znienacka towarzyszy, którzy jego czujności zawierzyli swe życie. Nuda szarych godzin wlecze się nad wartownikiem, który pilnuje składów broni, żywności, amunicji, a bez których armja ginie.
Cierpliwość polskiego żołnierza płynie z cierpliwości polskiego ludu. Znosi on bez szemrania głód niewygody, niekiedy doprawdy nadmierne.