Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/106

Ta strona została przepisana.

a żaden z urzędników nie chce nawet przyjąć od nich prośby. Wracają z niczem. Wtedy Sogoro radzi im napisać prośbę do „Horodziu“ — najwyższej Rady Szioguna. Choć sam nie przewiduje z tego wielkiego skutku, ale radzi wyczerpać wszystkie środki i sam gotuje się do drogi do Jedo, żegna z żoną i dziećmi, pewny, że zapłaci za śmiałość życiem:
„Oddam swe ciało, aby ulżyć doli całego kraju!… Więc, skoro zginę, nie smućcie się, nie opłakujcie mię!…“ mówi im…
Prośbę z wielką czcią wręczono księciu Kuze Jamato no Kami. Cieszą się chłopi, pewni wygranej. Jeden Sogoro nie łudzi się. Istotnie po niejakim czasie, wezwany do pałacu Kuze Jamato no Kami, zostaje zgromiony przez radców w imieniu księcia, jako przywódca buntowników, i prośba zostaje mu zwrócona bez żadnej odpowiedzi…
Nie została nawet przedstawioną radzie, w której zasiada przecie i Kotsuke no Suke… Sogoro poucza naówczas ziomków, że należy iść jeszcze dalej, już do samego końca, zwrócić się do Szioguna — „Pana naszych Panów“!…
Włościanie poruczają to jemu. Sogoro się zgadza. I oto, ze zwitkiem zapisanego papieru w ręku, czatuje pod mostem Sammajeskim u czarnych wrót parku Ueno na orszak Szioguna Jemitsu… Oto wyskakuje z ukrycia w wieśniaczej odzieży słomianej, z długim bambusem, na którego końcu zatknął biały zwitek prośby…