Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/121

Ta strona została przepisana.
I.

Od wieków biała wstęga gościńca Tokkaido biegnie płowym brzegiem morza. Od wieków kolumnada rosochatych sosen, rzucająca pod siebie w dni słoneczne splątaną sieć cieni, a w dni słotne sama czarna i mglista, jak cienie — towarzyszy drodze z obu stron i niknie wraz z nią na widnokręgu.
Poza gościńcem, na łagodnie spiętrzonych podgórzach, ciągną się łany zielonych pól i gajów, topniejąc zwolna w bławatach lub tumanach powietrza.
A jeszcze dalej poza niemi łańcuch sinych gór rozpostarł na niebie swe blednące skrzydła od końca do końca.
Przed niemi ocean, wiecznie jasny, wilgotno połyskujący — tajemniczy ocean.
Wesołe wsie, schludne miasteczka i wielkie miasta, budowane ze złotawego drzewa, gęsto świecą się wzdłuż ciemnej nici sosen gościńca, niby cudne sprzączki, rzeźbione ze starożytnego japońskiego bronzu.
Od wieków przechodziły tędy mrowia ludzi