Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/125

Ta strona została przepisana.

chliwym lukiem śliczne, cienkie brwi, które nie poznały dotychczas brzytwy[1].
Mieszkanki Tomari miały to za bardzo zgubną i naganną cudzoziemską modę.
Młoda kobieta patrzała w ciemniejącą dal oceanu, gdzie majaczyły już ptasie widma łodzi rybaczych, śpieszących do brzegu.
Ciepły, brunatny zmrok wiosennego wieczoru już przysnuł ziemię, a na niebie gasnąca zorza ściągała pośpiesznie swą złoto-purpurową łunę przed pochodem zapalających się gwiazd.
Gromadki dzieci, bawiących się na ulicy, rozbiegły się po domach. Opadał dzienny kurz, ucichał gwar i w ciszy wyraźnie dobiegały cieżkie stąpania prowadzonych z pól wołów i wesołe głosy wracających do domów wieśniaków. Przywarły się rozwarte dotychczas drzwi i okna; zastukały zasuwane w ramy deski okiennic. Przez szczeliny i otwory zabłysły zapalone wewnątrz światła.
Młoda kobieta wciąż stała zapatrzona w gęstniejące ciemności, wśród których jasną plamą mglił się jedynie biały obłok okrytych kwiatem drzew wiśniowych, wyciągniętych szpalerem wzdłuż ulicy.

— To dziwne! Dlaczego dziś nie przechodził?… — rozmyślała młoda kobieta. — Jaki on za-

  1. Starodawne obyczaje, dotychczas obserwowane w Japonji, nakazują kobietom czernić zęby i golić brwi po zamążpójściu.