Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/155

Ta strona została przepisana.

nej po rodzicach, wasalach książąt Hokkaidskich Matsujama. Jego starszy brat Jokojama miał znacznie więcej, gdyż w chwili likwidacji feudalizmu sam już posiadał len i dostał zań odpowiednią „konsajsio“ w rządowych papierach wykupnych.
Ale Takeo musiał myśleć o sobie. Przez stare stosunki uzyskał dzierżawę rządowych połowów i został rybakiem. Od wiosny aż do późnej jesieni spędzał cały czas na słońcu, na przenikliwych słonych wiatrach albo w obrzydliwym dymie warzelni.
Duszą wszakże był wciąż na dalekim, cudnym, ciepłym brzegu, gdzie biegnie w nieskończoną dal aleja sosen Tokkaido, gdzie kwitną wiśnie, glicynje, lotusy, gdzie bambusy kołyszą w słonecznem powietrzu swe wiotkie kity…
Właśnie stał w pudełku strażnicy i zadumanym wzrokiem wodził po ołowianem, jak wiszące nad nim chmury, morskiem przestworzu, gdy krzyknięto mu zdołu:
— Takeo-san, poczta!
Poczta przychodziła do Tepa dwa razy na tydzień.
Takeo spuścił się pośpiesznie na dół po drżącej drabinie. Paczkę gazet włożył pod pachę, a listy zatrzymał w ręku. Było kilka ze stemplami firm handlowych na kopertach i jeden, który go zdumiał, gdyż poznał na nim charakter brata. Nie otworzył go jednak natychmiast, lecz przed-